No ok, może trafić, chociaż uważam, że obowiązkiem każdego rodzica jest uświadomienie swoich dzieci. Co prawda moi rodzice próbowali tego typu rozmowę przeprowadzić ze mną dopiero w wieku lat 16, a i to tylko dlatego, że matka znalazła gumki w moim plecaku. Wychowania seksualnego w szkole nie także nie było, ale jakoś tak, w pewnym wieku z różnych źródeł, ale to uświadomienie nadeszło. Nie wiem, jak to wygląda w przypadku większości dzieciaków, ale wydaje mi się, że do tego 12 roku życia, "póki hormony jeszcze siedzą w miarę grzecznie", a dopiero planują przewrót, zainteresowanie tematem jest marginalne. Rozmowa ma tą przewagę nad tego typu książeczkami, że rodzic jest w stanie dostosować jej program do swojej pociechy którą (nie zawsze tak dobrze, jak mu się wydaje, ale zawsze) zna. Przenoszenie tej odpowiedzialności na szkołę i książeczki może się skończyć w ten sposób;