Od dziś oficjalne hejtuję policję i liberty direct. A dla innych mam pomocne wskazówki, jak uniknąć mandatu i utraty zniżek.
Otóż, można, całkowicie bezkarnie, wjechać komuś w auto pod kamerą. Wystarczy potem uciec z miejsca zdarzenia, a gdy zgłosi się do was policja i/lub ubezpieczyciel, trzeba powiedzieć, że auto prowadził przykładowo Jan Kowalski z Warszawy, z Pragi dokładnie.
Wtedy policja przesłucha każdego pana o wymienionych personaliach z Warszawy. Żaden z nich się nie przyzna. Policja umorzy sprawę. Na tej podstawie ubezpieczyciel powie: nie zapłacimy Ci za szkody, bo nikt się nie przyznał i policja umorzyła sprawę, spierdalaj.
I tak, jako sprawca, możemy szyderczo wyśmiać poszkodowanego nie dostając ani mandatu, ani nie tracąc zniżek na ubezpieczeniu. Nie trzeba się nawet przejmować, że poszkodowany was widział i spisał wszystkie dane auta. To nic nie da, bo wystarczy się nie przyznawać.
Filmem z nagrania można się podetrzeć.
Także, jeśli macie jakieś stare auta, których wam nie szkoda - nie bójcie się, wystarczy uciec, a nie będzie żadnych konsekwencji.
A Ty, ile zderzaków dzisiaj rozwaliłeś?
Sprawa się tyczy tego, że gość w kwietniu wjechał mi do nadkola i uciekł. Spisałem wszystkie dane, był film z kamery na stacji i wszystko. Ubezpieczyciel uznał, że skoro policja umorzyła śledztwo, bo nikt się nie przyznał, to nie zapłacą mi za szkody. Chuje.