Ze śmiesznych rzeczy: jak pracowałem w Berlinie, kilku moich współpracowników pisało kod dla oddziału z Aschaffenburga.
Nie mieli możliwości kompilacji, pisali czysto teoretyczny kod. Zamiast systemu kontroli wersji była kobieta, której wysyłało się e-mail z prośbą o udostępnienie plików i odsyłało zmiany... Pewnie wszystkie transakcje zapisywała w zeszycie
Takie jaja w XXI wieku.