Chyba wspominałem, że byliśmy z Szymo w kinie na filmie "Uniwersytet Potworny" (był pierwszy raz w życiu) i po powrocie żona pyta:
- Szymonku, a Ty w ogóle rozumiałeś o co chodzi w tym filmie?
- Tak, przecież był po polsku!
Wcześniej: idziemy dopiero do tego kina przez zakamarki gdańskiej starówki i nagle okropny smród (chyba sobie gdańskie żuliki i/lub studenty urządziły w okolicy wychodek). Szymo:
- Tato, tu śmierdzi jak by komuś zgnił sisior!