Nie obwiniał bym tych ludzi (pracowników służby zdrowia ) oni robią co mogą .
Powiedz to mojej dziewczynie, która przez 3 godziny zwijała się z bólu na podłodze szpitala (później na jakimś wózku), gdy miała pierwszy w życiu atak od kamienia w nerkach i nie wiedziała co się dzieje, a ból był taki, że nie była w stanie się ruszać, ani mówić - a pielęgniarki jeszcze się na niej wyżywały i jak po jakimś czasie dotarł jej ojciec (wcześniej była z matką, która naiwnie próbowała być miła) i to zobaczył to zrobił ostrą awanturę, że dlaczego w takim nagłym przypadku oni pierdolą do niej coś o jakiś ubezpieczeniach (jakby tego nie można było później donieść) gdy w międzyczasie historii z zawszawionym menelem też z dupy nie wyciągnąłem.
Dopiero gdy już jej samo z siebie zaczęło powoli przechodzić w końcu przyszedł normalny lekarz (wcześniej ją wozili jak pojebani z miejsca na miejsce chuj wie po co), co chciał pomóc ale też już zanim zabrał ją na USG, na którym było cokolwiek widać (po drodze na kilku maszynach nie mogli znaleźć przyczyny, jedynie podejrzewali kamienie po opisanych przez jej rodziców objawach) to już w ogóle jej zdążyło przejść, jedynie na wzmocnienie dostała kroplówkę z glukozy i gdy zrobiło jej się gorąco i chciała zdjąć kardigan, to jakoś jej się wenflon zahaczył i wypadł (i narobiło się mnóstwo syfu) - po czym wróciła jedna z tych pojebanych pielęgniarek i jeszcze zaczęła na nią najeżdżać i wmawiać innym, że niby Aśka się miotała i była agresywna itd (jakby miała na to siły w ogóle).
To jest najnowsza tego typu historia, ale jeszcze w przeszłości kilka by się takich znalazło (w tym i z moim udziałem, ale gdy byłem zbyt mały, aby to pamiętać).
Co do sztucznego uśmiechu amerykanów - wolę zarażanie sztucznym uśmiechem, niż zarażanie prawdziwym wkurwieniem, zniechęceniem i ponuractwem (jak u nas w kraju).