Chodzi raczej o zasadę, że to, że ktoś mi jakąś przykrość zrobił nie upoważnia mnie do robienia przykrości tej osobie, przynajmniej nie we własnym zakresie (co najwyżej mógłbym taką osobę zaskarżyć, aby ta została ukarana zgodnie z prawem). Niestety niektórzy tego nadużywają i wykorzystują do uprawiania swojego skurwysyństwa, ale jak niby uregulować dopuszczalność odstępstwa od tej zasady? To by nie dość, że bardzo komplikowało i tak już posrany system, to by jeszcze dawało innym (albo i też tym samym) skurwysynom kolejne pola do nadużyć...
IMO, świećmy dobrym przykładem. Może kiedyś wyrosnę z idealizmu, ale póki co jeszcze uważam, że chcąc uczynić świat lepszym należy zacząć od siebie i postawa Dideja była wzorowa
![;) ;)](http://forum.sevenstring.pl/Smileys/classic/wink.gif.pagespeed.ce.8Fgga7j_cy.gif)