Jimi Hendrix zmarł w 1970 roku. W tym samym roku, parę miesięcy przed jego śmiercią, urodził się John Anthony Frusciante.
Frusciante to żywa legenda, od niego zaczęła się moja przygoda z gitarą. Szkoda że odszedł od papryk, Klinghoffer, przy całym szacunku do niego - niestety nie jest tak charyzmatyczny i uzdolniony jak Fru.
Używam nicka jfbiggestfan odkąd pierwszy raz zarejestrowałem się na pierwszy forum. Od tego czasu towarzyszy mi nieustannie, bo jestem największym na świecie fanem Froosha!:P
Co do wzorów do naśladowania - poza Frooshem, którego znam na wylot, cenię sobie również Johna Mayera. To jest osobowość nietuzinkowa, niesamowity talent, fantastyczny człowiek, gitarzysta, poeta. No, nie byłbym sobą nie wspominając o Jacku White, ale tego pana przedstawiać nie trzeba...