3. Coś o czym chyba nikt nie napisał - graj z lepszymi od siebie! Jak tak patrzę na swój rozwój gitarowy, to największe skoki umiejętności zaliczałem grając z gitarzystami o niebo lepszymi niż ja. Właśnie dlatego warto zainwestować w lekcje gry na instrumencie - tu już nawet nie chodzi o to, że taki nauczyciel pokaże ci jakieś uber ćwiczenia, tricki itp. (od tego masz jutuby i inne portale gitarowe...), ale o to, że (o ile jesteś ambitny i niezbyt egocentryczny) zaczniesz sobie podnosić stopniowo poprzeczkę chcąc dorównać mistrzowi. A i do ćwiczeń będziesz miał lepszą motywację. Jak szukasz zespołu - szukaj lepszych niż ty sam! Po pół roku podskoczysz w rankingu o kilka stopni, wyrobisz się muzycznie, podłapiesz dobre nawyki. To jest imo jedna z lepszych rad jakie tu padłypivovarit, facepalmujesz chyba dlatego, że mnie nie zrozumiałeś, więc spieszę z tłumaczeniami, bo rzeczywiście może to kogoś zakłopotać Chodziło mi o to, żeby przez dajmy na to 95% czasu ćwiczyć na luzie i rzeczywiście skupiać się na tym, aby grać bez spinania i czysto. Natomiast powiedzmy raz czy dwa w tygodniu przez jakiś czas dawać z siebie max, a tego nie da się zrobić bez spinania, bo to odruch podświadomy, z którym nawet podczas takiego grania na max, trzeba starać się walczyć, ciężko to opisać Coś w tym stylu: przy takich ćwiczeniach "starać się walczyć", a na co dzień "bezwzględnie zwalczać "Spoiler Żeby nie było, nie jest to mój patent, opieram się głównie na radach Toma Hessa, nie jestem zbytnio jego fanem, ale uzasadniał to rozsądnie i powoływał się również na (nie)jednego ze znanych shredderów, niestety nie jestem w stanie odnaleźć w tej chwili konkretnego artykułu, dodam tylko, że inne podejście było zalecane dla konkretnych technik takich jak np sweep picking - dokładność i jeszcze raz dokładność. A tu chodzi o rozwijanie szybkości
Jasne, po prostu bez rozwinięcia tematu brzmiało to jak dwie przeciwstawne rady.