Ja ćwicze codziennie po godzinie tyle że to ćwiczenie moje jest bardzo chaotyczne - i efektów żadnych... 
1. Sorry Gregory - za mało... Ćwicząc godzinę dziennie dojdziesz IMO najwyżej do etapu pana Mietka z czwartego piętra. Poczytaj biografie wymiataczy gitarowych - każdy ucząc się grał minimum po kilka godzin dziennie. Domyślam się, że nie masz na tyle czasu (jak połowa forum zapewne) - ale to wszystko sprowadza się do jednego: graj nie pierdol. Zamiast wywalać żale na ss.pl weź wiosło i nakurwiaj.
2. Ktoś tam pisał o talencie, że nie jest potrzebny - i w dużej mierze ma rację. Talent to 10% sukcesu, reszta to ciężka i żmudna praca nad własnymi słabościami.
3. Coś o czym chyba nikt nie napisał - graj z lepszymi od siebie! Jak tak patrzę na swój rozwój gitarowy, to największe skoki umiejętności zaliczałem grając z gitarzystami o niebo lepszymi niż ja. Właśnie dlatego warto zainwestować w lekcje gry na instrumencie - tu już nawet nie chodzi o to, że taki nauczyciel pokaże ci jakieś uber ćwiczenia, tricki itp. (od tego masz jutuby i inne portale gitarowe...), ale o to, że (o ile jesteś ambitny i niezbyt egocentryczny) zaczniesz sobie podnosić stopniowo poprzeczkę chcąc dorównać mistrzowi. A i do ćwiczeń będziesz miał lepszą motywację.
Jak szukasz zespołu - szukaj lepszych niż ty sam! Po pół roku podskoczysz w rankingu o kilka stopni, wyrobisz się muzycznie, podłapiesz dobre nawyki.
A wszystkie punkty można podsumować krótkim zdaniem, które przytoczyli panowie powyżej.

Co do samych ćwiczeń - próbowałeś przerobić W CAŁOŚCI jakąś szkołę typu Rock Discipline JP?