Oglądnąłem sobie dziś Prometeusza i Ted'a. W obu przypadkach mam mocno mieszane uczucia. W pierwszym filmie zachwyciło mnie nawiązanie do uniwersum Obcego i Predatora, ale sama fabuła nudna jak flaki z olejem, mimo wszystko czekam na kontynuację. Drugi to ot taka fajna komedia, ale momentami męcząca. Tylko jako fan urody Mili Kunis wytrwałem do końca