Jacys dziwni jestescie. Nie znosze dzieciaków, ale kurwa dzisiaj specjalnie po cukierki pojechałem żeby dla małych smarków było bo mnie cieszy że chodzą, są zabawne i dobrze sie bawią. I niech żrą, na zdrowie im nie wyjdzie ale rodziców nie zawsze stać żeby ich dziecko mogło sie nażreć slodyczy a tak mogą i to za free. Taki to wielkoduszny ze mnie skurwiel.
Ja tam wychodzę z założenia, że z dziećmi jak z pierdami. Ze swoimi idzie wytrzymać. (Ba. Można nawet to polubić!) Ale jakoś nie lubię jak obcy ludzie do mnie przyłażą bez zaproszenia i dupę zawracają po południu. Nieważne czy dzieci po cukierki, wolontariusze z grinpisu, listonosz czy ksiądz po kolędzie. Co innego w dzień, wtedy nie mam nic przeciwko. Taki wybiórczo niegościnny ze mnie skurwiel.