Zależy jak się interpretuje wyrażenie "fajne życie po niej".
Zapierdalanie w fabryce lub w jakimś zakładzie to imo nie jest fajne życie...
Dude, jakiej znowu fabryce? 
Moich lat na Polibudzie (której jeszcze nie skończyłem, ale co tam
) nie wspominam jako "smutne". To są trudne i bardzo czasochłonne studia, ale wiedziałem, na co się piszę i teraz to procentuje. Nie muszę się zastanawiać, tak jak moi rówieśnicy absolwenci UW, co ja będę w życiu robił. Mam zawód, który lubię. Na dodatek nie zarabiam źle. Po polibudzie na serio ma się fajne życie.
BTW jeden z moich przyjaciół wierzył (i chyba nawet jeszcze wierzy) w Sekret. Dość powiedzieć, że od prawie dwóch lat jest bezrobotny i jakoś nie widać, żeby to miało się w najbliższym czasie zmienić. 
Az, to nie jest żaden hejt w Twoją stronę, ale jakbym miał się cofnąć w czasie to bez wahania wybrałbym polibudę niż UM.
Ale ja jestem numerofilem

"Smutne" to są pensje koleżanek mojej dziewczyny, które miały "fajne" życie na UW.Jak byłem ostatnio na imprezie to jedna chwaliła się, że zarabia miesięcznie minimalną + 300zł a inne kiwały głową z uznaniem.
Tadeo,
z Sekretem jest taki problem, że ludziom wciska się, to co chcą usłyszeć. A chcą ułyszeć, że wystarczy siedzieć w fotelu i nic nie robić. Czytałem gdzieś, że w Sekrecie połowa filmu miała być poświęcona temu, że po utrzymaniu pozytywnego obrazu należy DZIAŁAĆ, ale stwierdzono, że to zbyt dużo dla amerykańców i wypierdolono to wszystko

Nie wiem jak jest w książce.