Autor Wątek: Co Was w życiu najbardziej wkurwia, czyli kącik małego frustrata  (Przeczytany 1703537 razy)

Offline MrJ

  • Pr0
  • Wiadomości: 576
  • marudny jeżor
Trochę mnie nie było to odpisuję z opóźnieniem:

Cytuj
Tyle, że zwróć uwagę, że będąc w Twoim wieku czy rok młodszy (nie wiem z którego miesiąca jesteś, i czy na SS masz real dane), mam coś takiego jak majątek. I wbrew pozorom jest to bardzo fajna sprawa, która jest olbrzymim zabezpieczeniem dla mnie na przyszłość. Trwalszym niż cokolwiek innego, materialnym i namacalnym, a do tego w pełni użytkowym

Obecnie 28lat i niecałe 8 miesięcy ;) Ale co ma metryka do "sytuacji życiowej"? Jedn a z bliskich mi osób ma 5 lat mniej niż ja mniej i od zeszłego roku żyje już na własnym garnuszku. Fakt że uczyła się na moich błędach (nie ucz się uczciwie bo po chuj, wykorzystuj każdego kto ofiarowuje pomoc na zasadzie "daje palec to bierz rękę") i ogólnie nieco inaczej wyglądał jej start w życie i ogólna sytuacja, ale... pół roku mieszkała w samym centrum Wawy (5 minut od pałacubrakukultury) za darmo, a teraz po przeprowadzce za półdarmo (a pałac widzi z okna).
Co do stabilizacji - każdy chciałby mieć. Problem jest taki że mnie się "stabilizacja" skończyła gdzieś na 3cim roku studiów (minęło 6 lat) i od tamtej pory właściwie nie jestem, w stanie niczego zaplanować na dłuższy okres czasu, a najważniejsze decyzje w życiu muszę podejmować "at hoc", bo do tego mnie owo życie zmusza. Np:
- po zrobieniu licencjatu w ogóle nie wiedziałem do ostatniego tygodnia (dosłownie) czy będzie dzienna magisterka,
- potem z powodu problemów z pracą, i tego że otworzyli (z kilkuletnim poślizgiem) właściwie studia przedłużające, dochodziłem jeszcze 2 lata = studiowałem 7 = mam dwa tytuły magistra na dwóch różnych kierunkach,
- ŻADNA praca jaką miałem nie była w jakikolwiek sposób planowana, czy dorabianie na studiach czy potem "stała". Dodam jeszcze, że pierwszą pełną umowę o pracę, czyli nie zlecenie, dzieło, tymczasówkę itp, podpisałem 9.07.2012 (próbna na 3 miesiące). A swój wiek już napisałem. Prac nielegalnych nawet nie zliczę. I znam masę ludzi którzy tak "żyją".
I jak tu teraz się "stabilizować"? Po prostu się nie da. Ech... Aha, z dwóch najlepszych prac jakie miałem i w których najbardziej się starałem (bo czasami się olewało, zdarza się :P ), co zresztą potwierdzały obiektywne wyniki, zostałem zwolniony telefonicznie w przeddzień wygasania umów. Fajnie, nie? :(
- o zmianach rodzinnych nawet nie piszę, dodam tylko że z domu wyprowadziłem się, niekoniecznie z własnej chęci, w 2 dni. Rzeczy miałem tyle że akurat się z tyłu mojej 306ki zmieściły + rower. Po 27 latach zapierdalania i rezygnowania ze wszystkiego "bo cza pomuc najbliszszym" :facepalm:
O złodziejstwie kredytów nie piszę, bo to inny temat. Ale chyba by mnie jebło żebym za pożyczone 200tysi miał oddać w sumie drugie tyle.

A co do:

Cytuj
Nie chcę robić z SS forum muratora, ale....  jeśli za c.a. 120 tysi ktoś stawia dom piętrowy w stanie surowym zamkniętym, w tym na działkę z uzbrojeniem nie wydal więcej niż, strzelam, 40 tysi (gdzie takie kurdełe są??), to jest herosem jakich świat nie widział. Bo to jest mniej więcej cena samych materiałów na taki budynek. Mam takiego zioma w rodzinie. Sam buduje, dekarzowi i cieślom musiał zapłacić, bo przecież sam nie wystruga sobie więźby i nie położy dachówki, jakim by nie był mistrzem. Faktycznie, poza tym, nie ponosi kosztów robocizny. Buduje po pracy, weekendami.
Poza tym jakby nie kombinować, 120 tysi do stanu surowego zamkniętego, oznacza plus jakieś 180 - 250 tysi do stanu pod klucz. Kompletne, nowe domy za 200 tysięcy, to bujda na resorach.

Przecież napisałem że "trza kombinować" :P Działkę mieli "załatwioną" bo jakaś dalsza rodzina była skłócona i jedni chcieli podpierdolić i sprzedać za plecami innych. I tak poszłaby za grosze, więc skorzystali sami. Kwoty nie podam bo dokładnie nie wiem, ale np. inni znajomi rodziców kupili niezły kawałek ziemi, 10 minut autem od ścisłego centrum Czwy za... 5 tysięcy złotych polskich. Od miejscowego pijaka dla którego to była kupa kasy. Dom już kilka lat stoi ;)
Jeszcze inni przejęli mieszkanie od sąsiada za długi = faktycznie ułamek ceny rynkowej.
Materiały kupuje się nie w sklepie, nie od hurtownika, ale od producenta. Okna, drzwi i inne badziewie tak samo. Jeszcze dowiozą i zamontują za darmo przy większym zamówieniu.
Dach robiła im nie firma, ale znajomy dekarz (tak, naprawdę dekarz, poznałem gościa), ale taki który jest "trunkowy" i mu zaproponowali sporo kasy jak dla niego, ale grosze w stosunku do obowiązujących stawek.
Założenie sobie samemu instalacji poza gazem, i ewentualnie ogrzewaniem jak ktoś chce np. lutowaną miedź, jest w gruncie proste, wiem bo sam uzbrajałem w życiu parę pomieszczeń (woda, kanalizacja, prąd), kwestia doboru technologii.
Wykończenie - możesz robić angielskofrancuskog ispówkostiuki i kupować glazurę za 100/sztuka, tylko po co? Żeby się tym podniecać? Kładłem np. 2 razy płytki w ciągu ostatniego 1,5 roku to wiem że można kupić porządne, Iklasa jakości, równiutkie, dobra ścieralność, renomowana firma, za... mnie się udało raz za 10/metr, drugi za 17/metr ale właścicielka chciała konkretną paletę kolorów, jakby nie to wyszłoby też koło 10ciu (przeceny tak z 30-50/metr). Promocje, wyprzedaże, końcówki serii, zmiana ekspozycji... Zresztą wszystko inne tak samo się kupuje - meble, wypoczynek, sanitarkę, wyposażenie kuchni (np. pralkę, lodówkę i kuchenkę kupiłem w stacjonarnych sklepach grubo taniej niż gdziekolwiek na allegro), oświetlenie i całą resztę.

Itakdalejitakdalej. .. Dlatego wiem że jak ktoś mi mówi że "eee panie takie płytki to z 10 tysi będzie" to wiem że pierdoli ;D

Oki, koniec dyskusji mieszkaniowej ;) Zaraz lecę do UrzęduPracy zanieść papiur o dodatek aktywizacyjny ;) Pozdrawiam ;)
Dyskusja z forumowym skurwysyństwem jest jak gra w szachy z gołębiem - nieważne ile umiesz, wiesz i jaki masz poziom. Gołąb i tak wskoczy na szachownicę, rozjebie figury, nasra i wydrze dziób że wygrał.