Wczoraj Szymonio poprosił, że sam włoży kartę do bankomatu. Dobrze, bo cóż złego może się stać??
Okazało się, że pod szczeliną, do której wkłada się kartę jest druga - milimetrowa. Tam też szybkim ruchem Szymo wcisnął rzeczoną. Karta wpadła do obudowy bankomatu. Dzwonię do obsługi. Okazuje się, że nie może po prostu przyjechać w tygodniu jakiś łeb, który wkłada tam pieniądze i ją wyciągnąć, tylko karta musi ulec zniszczeniu. Musiałem więc zadzwonić do banku i ją zastrzec. Nową dostanę za około 21 dni. Akurat mam na niej wszystkie pieniądze, ale to już pikuś.