Nasz solowy co koncert robił popisówy przed panienkami. Jeszcze wszyscy nie zdążyli się rozłożyć, a on szybko podłączał piec i zaczynał nakurwiać sola. Dostał raz plaskacza i kopa w dupe to przestał pitolić.
To chyba syndrom solowego gitarzysty. Nie spotkałem jeszcze żadnego, który miałby w sobie tyle pokory żeby nie odpieprzać tanich popisówek.