Cobain nie był wirtuozem gitary był tylko bardem i głosem swego pokolenia . Gitara dla niego była tylko środkiem wyrazu. Nie spuszczał się na alikwotami i nie wiedział pewnie co to jest minor pentatonic . Brał wiosło i "grał nie pierdolił ". A prześmiewcą życze jednej setnej takiej kariery (oczywiście z lepszym zakończeniem )
ps : Nie piszę tego bo byłem jego fanem ,wręcz przeciwnie to nie moje klimaty. Ale to nie powód żeby się z niego nabijać , zwłaszcza z jego śmierci .
Kurt był amuzykalnym ćpunem. Jedyny pozytyw jaki można mu przypisać to te stada hot 16 z naszywkami nirvany, które pojawiają się na metalowych koncertach i podnoszą poziom estetyczny publiczności.