Trudny ale niewymyślny. W sumie oczekujecie tego co każdy zespół, który chce dobrze wypaść na scenie. Może z tą wielkością i wysokością sceny bym nie przesadzał bo jak będzie miała 28cm wys. to już moglibyście nie zagrać a to troszkę głupie
Ale prawda jest taka że to zespół ma prawo do wybrzydzania i kręcenia nosem a nie akustyk któremu nie pasuje że kapela ma 2 gitarzystów bo on ma dziś tylko jeden mikrofon. Najgorsze jest to, że w większości stołecznych klubów żeby w ogóle zagrać trzeba zapłacić min 200 zł a i do ok. 600 dochodzi jak zliczyć akustyka, świetlika, biletera, ochronę, obsługę baru i panią Jadzie na szatni. Niestety na scenie dostajemy wielkie G. Odechciewa się grać w takich miejscach bo tłumaczenie potem że nic się nie słyszało na scenie dlatego poszło kiepsko jest żenujące. Rider dobrze mieć bo nie wiadomo kiedy może się przydać a rezolutnemu akustykowi ułatwi pracę ale nie można w nim przesadzać. Jednak myślę że pewnego minimum powinniśmy wymagać, żeby nie przyzwyczajać klubów do tego że młode kapele zagrają na gołej scenie z dostępem do prądu bo i tak nie są pro wiec po chuj im odsłuchy.