Kiedyś dawno bardzo dawno temu, Znalem dwóch koleżków jeden taki dupek generalnie mówiło się o nim ze jest jednym z lepszych graczy, no i miał ibaneza białego kopia strata babcia mu kupiła.
Drugi był biedak jak my wszyscy i grał na kosmosie, (to takie gitary co były dostępne w sklepie ). I on na tym kosmosie to wymiatał wszystkie solówki Ritchie Blackmore ale tak wymiatał ze ten od ibaneza to mógł mu skoczyć i mijał go na mieście dużym kołem. Malo tego ze wymiatał to ten kosmos u niego brzmiał super fajnie a jak ktoś inny na nim grał to druty na desce. ot takie czary.
I wtedy pojąłem jedna ważną rzecz to nie sprzęt robi dobrego gitarzystę.