Co do cytatu wyżej - w tym roku zaliczyłem mimochodem 2 koncert Comy - wrażenia - jakby kolo nie mówił że grają inny kawałek to bym sie kurwa nie zczaił. Gitary nakurwiają non stop zdropowane powerchordy 0-2-3-5 etepe.
Generalnie 2-3 kawałki ok. potem już wszystko jest na jedno kopyto - i to charakteryzuje wiele kapel w szczególności tych z "mocniejszym brzmieniem" gdzie gitara często ma robić nie wiele mniej jak wokal (ktory imo jest najbardziej przyswajalny dla zwykłych i niezwykłych zjadaczy chleba= to on sprawia często czy coś się podoba czy nie), nie tylko w polsce, np. taki Lamb of God.
Generalnie nie bedziesz słuchał płyt, łaził po 10 razy na koncerty jak wokal fałszuje albo jest melodyczny jak upadająca cegła.