Pamiętam jak z kumplem schowaliśmy się na sali prób (ja się zmieściłem do pokrowca od centrali
), podłączyliśmy mp3playera do powermiksera, udawaliśmy, że nas nie ma (drzwi zamknięte, krata też, światło zgaszone). Przyszedł kolega i włączyliśmy "Rome 64" Behemotha (cichutkie intro a później nagłe "jeb") - niezapomniany widok kolesia skaczącego, aż po sufit.