Sztuczne problemy to robią u nas lokalnie utrudniając coś, co na całym świecie jest banalnie proste. Wszędzie idziesz do DOWOLNEGO kościoła, gadasz z księdzem, dajesz pisemne oświadczenie, a on za ciebie załatwia resztę. Tak ustalił Watykan. A u nas to trzeba w parafii gdzie się było ochrzczonym, najlepiej mając pełen komplet dokumentów, z dwoma świadkami pełnoletnimi ochrzczonymi i jeszcze rozmowy "kwalifikacyjne" i ksiądz i tak może powiedzieć "nie bo nie". A nawet jeśli ci się uda, to i tak cie nie skreślą z listy ochrzczonych, bo "historycznym faktem" jest, że chrzest na twojej osobie miał miejsce i chuj.
A bycie apostatą daje spokój sumienia/tożsamości/piestojebałjaktonazwać, satysfakcję. Do niedawna myślałem też, że zmieni statystyki, ale kurwa nie.