Pamiętam, jak kiedyś potrafiłem przechodzić gry miesiącami i nieustannie czerpać z tego niesamowitą frajdę. Co prawda dziś te same gry przechodzę w 20 godzin, ale dużą rolę pewnie tu odgrywa znacznie wyższy poziom znajomości angielskiego i przede wszystkim - znam je już

Marzy mi się gra, która znowu mnie wciągnie na miesiące, co nie powinno być aż takim osiągiem biorąc pod uwagę, że podobnie mam z czasem jak większość ludzi ustawowo "dorosłych" - czyli nawet jak jest, to go w sumie zbytnio nie ma, a już na pewno nie mam czasu na dłuższe posiedzenia, podczas gdy w takiej podstawówce w wakacje potrafiłem nerdować z padem w ręku po 18h na dobę przez całe wakacje.
Tydzień to za mało. Co najmniej 3.