Oj, żebyś to wiedział ile to płaczu było przy tych upierdolonych czymś mobasach, czy pokruszonych athlonach, które też dalej żyły itp

Ale my to czyniliśmy cuda ze sprzętem, do dziś nie wiem kurwa jak to działa, ale potrafiliśmy dokonywać niemożliwego, np coś zepsutego wskrzesić psując to jeszcze bardziej typu martwą płytę główną podłączając do zasilacza innego standardu (inna ilość pinów, 350W zamiast 150W), przez co rozszedł się smród zjaranej elektroniki i ONA ŻYJE :O nie wspominając o tym, jakie to wały z reklamacją w sklepach robiliśmy, dopóki w którymś się ze sprzedawcą jako stali klienci nie zaprzyjaźniliśmy...