Ja za to wiem co jest najgorsze
Najgorszy jest do tego mój charakter połączony z brakiem umiejętności i sprzętu, co oznacza że już sobie nigdy nie pogram
Nie mam zbyt wielu kumpli wśród tzw. metali, a ci którzy mi pozostali wzięli się już na dobre za "dorosłe życie" więc trudno będzie mi znaleźć kogokolwiek do budowania od zera kapeli, szczególnie w niezbyt znanych u nas klimatach (rozjebany i brudny sludge/doom) Kolejna sprawa - nawet jeśli grać się w końcu nauczę, to
na chuj mam wydawać kilka tysięcy złociszy na ampa, pakę i lepsze wiosło? Jaka tu motywacja? Żeby grać na fullstacku z tłumikiem mocy w chacie? To bym kurwa chyba musiał na nim spać, szczególnie że "nie mieszkam u siebie"
Jak widać - zostało mi napierdalanie surowego blek metalu, na gitarze za 800 złotych, wpiętej w zintegrowaną kartę dźwiękową
I szczerze mówiąc tu mam przynajmniej pewność że nikt mnie nie wyjebie na rogi, a czy będzie tego słuchał ktokolwiek poza mną to już mniej istotne - ważne że wciąż sprawia mi to satysfakcję, w przeciwieństwie do opisanego wyżej przypadku.