Że poszedłem zapłacić wodę w kasie spółdzielni, do której mam, pod samo okienko, może ze 150m od drzwi bloku. I:
1) jako że termin mija za 2 dni, to oczywiście czynna jest jedna kasa, bo po co więcej?
2) jedna baba stała przed drugą, a właściwie to jeszcze jedna bo wyszła tylko na chwilę ale oczywiście była w kolejce, a tu jeszcze dwie które siedzą na końcu korytarza w sumie też czekają, a tamta to miała dwa druczki do napisania i też stała wcześniej... i tak dalej...
3) stoją takie (facetów mało było) i oczywiście nie mogą wcześniej przygotować kasy, tylko szukanie portfela w torebce + odliczanie kwoty (a mają ją podaną na druczku!) i potem zbieranie drobnych przez 5 minut i pakowanie portfelika do torebki.
Mnie zapłata zajęła - słownie, od podania blankietu do odejścia spod okienka - 30 sekund. A stałem 45 minut.
Spoiler