nie lubię takich dziwactw i tego dziwacznego zdrobnienia w szczególności. Już wystarczy, że skracacie mój nick o ostatnie dwie litery
Ja rozumiem, skracanie jest tak słitaśne i cool, że aż się niedobrze robi - ale te dwie ostatnie literki?! No come on. Przecież to brzmi razem jak zaśpiew Zulusa chorego na odmę płuc... ;-) Chyba, że się kto zorientuje w porę i powie em-dżi. Wtedy jest Zulus w dżinsach i cywilizowany.