Wiem, że czasem stówka to wiele, ale zasilacz to chyba ostatnia rzecz, na której bym ją szczędził...
Ja z dziekanatem mam w sumie względnie dobre doświadczenia (z pewnym przymrużeniem oka, bo wiadomo, ze to nie jest do końca to, czego by się oczekiwało, ale w sumie bez tragedii - przynajmniej u mnie, bo wiem, że ci z kierunku drzwi obok mają masakrę
), jeśli chodzi o sprawy, które się zamykają w dziekanacie, lub chociaż w katedrze. Natomiast relacje dziekanatu i biura praktyk to jakiś koszmar, w którym student może jedynie przyjąć narzucony stan rzeczy i nawet nie ma możliwości wywalczenia czegokolwiek (a próbowaliśmy, wspólnie wraz z wykładowcami i samorządem!), mając przed sobą dwie skłócone uniwerkowe potęgi, z czego jedna to już w ogóle tryska na studenta wrzącą sraczką pod ciśnieniem (mówię teraz o biurze praktyk, przy którym dziekanat jest wspaniały)... No ale nic, jak co roku będziemy mieć tą samą zabawę co poprzednie lata w kręcenie wałków jak by tu zrobić, aby się w papierach zgadzało to, że jesteśmy w dwóch miejscach jednocześnie (na zajęciach na uniwerku i na praktykach w szkołach, co się odbywa w dokładnie tych samych dniach o tych samych godzinach)