Autor Wątek: Antychryst - o co kaman?  (Przeczytany 3457 razy)

Offline selfslave

  • Gaduła
  • Wiadomości: 245
Odp: Antychryst - o co kaman?
« 28 Cze, 2011, 21:33:12 »
Nie przepadam za Von Trierem, bo on się lubi bawić widzem, zamiast przedstawić coś szczerego. Ale Antychryst akurat mnie zaskoczył pozytywnie. Interpretacji jest mnogość, bo tam dużo symboliki i ciężko jednoznacznie stwierdzić o czym jest.

SPOILER ALERT ;]
W kinie widziałem, jak się pojawiło, więc już dawno temu i nie wszystko pamiętam, ale to co mi gdzieś zostało napiszę.

Mówią, że film jest mizoginiczny, bo przedstawia kobietę jako złą, bo natura bardziej na nią oddziałuje niż na mężczyznę. A natura jest w tym filmie jasno przedstawiona jako zła, zwłaszcza wobec głównego bohatera. Jest on świadkiem dość przykrych zdarzeń w naturze (zwierzątka) i jest przez nią atakowany (żołędzie walące o dach, a przede wszystkim scena z kleszczami). A jego żona bała się lasu, bo w lesie staje się kontrolowana przez naturę. Coś w tym jest.

Dużo też z takiego klasycznego horroru, że baba naczytała się o wiedźmach mordowanych przez mężczyzn, pisząc na ten temat pracę i zwyczajnie jej odjebało ;) Zresztą te kobiety na końcu to ma być symbol wymordowanych w lesie wiedźm. Ogólnie wojna płci. Ta słynna scena z odcinaniem łechtaczki też jest tu dość jasna, że oto kobieta pozbawia się części ciała, która powoduje uległość wobec faceta i takie tam. Dużo takiej nienawiści do męskości, dlatego też znęcała się nad synkiem itp. Przez to Von Triera nazywali mizoginem, bo przedstawił kobietę nienawidzącą i krzywdzącą mężczyzn ;]

Nie mam do tego reżysera zaufania, więc traktuję to z dystansem, aczkolwiek nie ukrywam, że film mi się bardzo podobał i zapadł mi w pamięć. Odważna i dobrze zagrana rola Willema Dafoe (choć sam mówi, że się przy tym filmie nie napracował;)), Charlotte Gainsbourg nigdy nie lubiłem, a o to chyba reżyserowi chodziło żeby budziła negatywne odczucia, więc się udało ;] Do tego zdjęcia zajebiste i bardzo ciekawy klimat. A fabuła i tak nie musi być w pełni zrozumiała.
Jak to mówił David Lynch (który własnych filmów nie rozumie) albo nasz malarz Beksiński - sztukę odbiera poprzez zmysły, a nie logikę. Może ten film też trzeba tak odbierać.