Nie wiem czy był, ale zarzucę mój ulubiony dowcip, najwyżej sobie przypomnicie
Zbliża się jesień, plony się skończyły, rolnik zaczyna pracę przy oraniu pola.
-wstaje rano, myje się, ubiera a żona robi mu kanapki. Smaruje kanapkę masełkiem, potem dodaje ser, szynkę, pomidorki i wszystko to owija złotkiem i wkłada w woreczek. Mąż zadowolony bierze kanapki i idze w pole, kładzie kanapkę na kamieniu i myśli sobie że po nią wróci w porze drugiego śniadania około 12.
Zbliża się 12-nasta rolnik schodzi z traktoru i idzie, patrzy a tu kanapki nie ma. Zdenerwowany i głodny wraca do pracy. Po powrocie do domu opowiedział żonie że zniknęło jego drugie sniadanie.
Następnego dnia rolnik rano wstaje, myje się, ubiera a żona robi mu kanapki. Smaruje masełkiem, dodaje serek, szynkę i pomidorki i na koniec zawija to w złotko, wkłada w woreczek i daje mężowi. Mąż idzie w pole i znów kładzie kanapki na kamieniu z myślą, że wróci po nie około 12.
Zbliża się 12-nasta rolnik zgłodniał, schodzi z traktoru i idzie po kanapki, patrzy a kanapek nie ma. I znowu zdenerwowany i głodny wraca do pracy. Na wieczór mówi żonie, że znowu mu kanapki zginęły.
Trzeciego dnia rolnik wstaje, myje się, ubiera a żona robi mu kanapki. Smaruje masełkiem, dodaje serek, szyneczkę i pomidorka, zawija to w złotko i wkłada w woreczek. Mąż bierze kanapki i jak zwykle idzie w pole. Położyl kanapki na kamieniu i pomyślał, że wróci po nie jak zgłodnieje. Zbliża się 12, rolnik pomyślał sobie, że dziś pójdzie wcześniej i zaczai się żeby zobaczyć co się dzieje z jego kanapkami. Stanął sobie gdzieś za drzewem i patrzy i patrzy, ale kanapek nikt nie rusza i nikogo w okolicy nie ma.
Już miał wstawać i iść po kanapki, aż tu nagle nadleciał wielki jastrząb i porwał kanapki swoimi wielkimi pazurami i odleciał.
Na to rolnik pomyślał sobie: Co!! Jakiś Jastrząb będzie mi kanapki zabierał? I biegnie za nim. Jastrząb leci a rolnik biegnie za nim przez wsie, lasy, rzeki i w końcu jastrząb usiadł gdzieś na drzewie a rolnik zaraz pod drzewem stanął i obserwuje go. Jastrząb wziął te kanapki wyciągnął dziobem z woreczka, odwinął z trudem z folii i tym dziobem tak zwala po koleii - najpierw pomidorki, potem szynkę i serek. W końcu bierze nasmarowane masłem kromki w swe skrzydła, przykłada do piersi, smaruje się tym masłem i krzyczy: - Ale ja jestem popierdoolonyy!