Znam historię bardzo dobrego znajomego moich rodziców, jogina od kilkunastu lat. Pewnej nocki szedł sobie gdzieś (no, nie pamiętam gdzie dokładnie) w Krakowie, gdy go zaczepiło kilku typów w wiadomym celu (spuszczeniu wpierdolu). Na co on zareagował na to z niesamowitym spokojem; skończyło się tak, że pożegnał się z typami o godzinie 04:00 po kilkunastogodzinnej rozmowie 'o życiu' z napastnikami
Więc dokładnie to, co powiedział
birthmark post wyżej.