Spoiler ja, jako wielki fan archaizmów, komputerów na lampach ecc83 oraz 6l6, a także atari, klocków lego, puzli, foremek do piasku oraz wszelkiego innego syfu (nie miałem nigdy atari - przyp. red.) odgrzebałem właśnie stalkera (tak, gram weń pierwszy raz - przyp. red.). I dziś stały się dwie rzeczy niezwykłe. O ile ogólnie ssę w tą grę przeokropnie i każda kolejna fala "tych złych" przez którą trzeba się przedrzeć, to męka na kilka godzin i przechodzenie tego po kilka razy, to akurat jestem sobie w agropromie, na górze, ocaliłem już Krecika, czas więc na najazd spetznazu, a ja sobie radośnie wpadłem na pomysł - ciekawe czy serio tam się coś dzieje, czy tylko se helikopter lata i żyjemy w jednym wielkim urban legendzie..? wparowałem więc, po drabince kulturalnie najbliższej, drabinką w dół, schodami w górę, schodami w dół, ale nie do końca, bo zaskoczył mnie swoją obecnością jakiś pan. szczelam więc, a cóż mam robić innego. i tak szczelam i szczelam, panów przychodzi więcej i więcej, a po chwili zdałem sobie sprawę, że wybiłem właśnie oddział spetznazu. z zasranymi bandytami se nie mogę poradzić, a oddział spetznazu właśnie położyłem. zdobyłem więc obokana oraz zapas amunicji karabinowej (po raz pierwszy w tej pieprzonej grze - nigdy nie przekroczyłem chyba 60 sztuk amunicji karabinowej, podczas gdy pistoletowej mam przeszło tysiąc sztuk). wytłumaczenia dla tego fenomenonu są dwa: raz - nie był to spetznaz, tylko zwykłe wojsko; dwa - i tu kolejny fenomen oraz druga dziś rzecz niezwykła (pierwszą niech będzie wyrżnięcie tego nie-spetznazu) zacząłem im strzelać w główki. fascynujące. stwierdzam jednak, że chyba powinienem pozostać przy erpegach i ogólnie grach które mają coś wspólnego z rzeczywistością - stan zdrowia nie jest oddawany przez skracający się pasek tudzież dekrementującą liczbę, zamiast tego może ludziom odpadają ręce i nogi; użycie bandaża lub medikitu zajmuje nieco więcej czasu niż moje kilka kliknięć myszą (nie rozumiem dlaczego po kliknięciu ppm muszę przesunąć kursor, żeby wybrać lpmem opcję, która już się pod kursorem znajduje), to samo zjedzenie pół kilograma kiełbasy, czy 200 gramów chleba (do cholery, wszak to ćwiartka sporego bochenka jest, a takiego mini połówka!); tak samo osiągnięcie tym jakichkolwiek efektów (ja rozumiem zatamowanie krwawienia, ale że się potraktuję dwoma medikitami i już jestem w pełni zdrowy..?). A najbardziej intryguje fakt, że łatwiej jest strzelać z biodra niż z ramienia (jakoś za cholerę nie mogę pojąć jak się używa tej muszki-szczerbinki). Cieszmy się jednak z tych hedszotów i super niepenetrowalnych karabinem kevlar-vestów (tak, wiem że dawno tą grę wyeksportowaliście do kosza, ja jednak, patrz akapit I, jestem wielkim fanem odkopywania kupy w piaskownicy), no i nowo nabytego obokena. I ogólnie spoko. podsumowując, pozostanę chyba przy gothikach i innych takich....
a że nie chce wam się tego czytać, wrzucam to we spojlier.