Najlepiej to w ogóle produkować sedesy, bo każdy (nie tylko muzycy!) musi kiedyś srać, szczać i rzygać, a bez sedesu nie ma opcji. Nawet zaryzykuję stwierdzenie że bez sedesu nie zrobisz kariery w rock'n'rollu

Ponieważ mam teraz bardzo przyjemną sytuacje posiadania w kapeli co najmniej dwóch osób które ogarniają temat nagrywania, to muszę powiedzieć, że najlepszą opcją jest nagrywać się samemu. Dobrze wbite ślady można potem zanieść do dowolnego studia na miksy, można też miksować samemu ale to już nie jest takie hopsasa (my tego na przykład nie umiemy zrobić świetnie, głównie rozbija się to o możliwości sprzętowe). A potem można to zmiksować samemu, albo u Brendana O'Briena, wszystko leży w twoich i rękach i portfelu. Niemniej spory kawałek roboty można zrobić samemu bez wielkich środków - trochę zainwestować w sprzęt do nagrywania, resztę pożyczyć i hajda. Do odważnych świat należy.