Fajną literaturę o muzyce metalowej rozprowadzają różne kościelne oszołomy,
Spoiler pełną opowieści w stylu:
Dawniej byłam zwyczajną dziewczyną, ale gdy poszłam do gimnazjum moje życie sie zmieniło. W mojej klasie była dziewczyna, która nosiła zielony plecak z niezrozumiałymi dla mnie symbolami. Pewnego razu zabrała mnie na koncert. To był hewy metal. Ludzie tarzali się w dziwnych spazmach i machali głowami, jakby chcieli je urwać. Pomieszczenie wypełniał smród potu. Muzyka przypominała dzwięk pił tarczowych przeplatanych raz po raz odgłosem kosiarki. Podeszli do nas dwaj kolesie. Zaproponowali nam udział w satanistycznej orgii. Uległam im pod wpływem wszechogarniających ryków i męskich ciał wijących sie pod sceną. Zakochałam się w jednym z nich. Pod jego wpływem stałam się metalówą. Ludzie na ulicy schodzili mi z drogi. Imponowało mi to. Coraz częściej brałam udział w czarnych mszach. Pewnego razu włączyłam sobie teledysk Nightwisha na wideo, nagrany z Vivy, dla zabawy zaczęłam puszczać go w zwolnionym tempie, kiedy puściłam go od tyłu mym przerażonym oczom ukazal się dziwny obraz. To był przekaz podprogowy. Tarja śpiewała "Satan my master, christians to the lions". Wtedy przejrzałam na oczy. Zrozumiałam, że ta muzyka jest przepełniona najczystszym złem. Teraz słucham normalnej muzyki. Ta muzyka jest narzędziem szatana, który poprzez nią wciąga ludzi w narkotyki i przedmałżeński seks. KASIA