śpię do 14 -> wstaję się wysrać -> coś zjeść -> idę spać -> śpię do 20 -> coś zjeść -> idę spać -> ...
;D
śpię do 14 -> wstaję się wysrać -> coś zjeść -> idę spać -> śpię do 20 -> coś zjeść -> idę spać -> ...
;D
A gdzie sex?!?!
Dobrze że nie w trakcie...
:D
6:20 - nie muszę wstawać.
7:00 - wciąż nie muszę wstawać
8:00 - a może jednak wstać?
8:45 - ok, WSTAJĘ.
9:00 do pójścia spać - hyhyhy... nic nie muszę, wszystko MOGĘ
takCytuj6:20 - nie muszę wstawać.
7:00 - wciąż nie muszę wstawać
8:00 - a może jednak wstać?
8:45 - ok, WSTAJĘ.
9:00 do pójścia spać - hyhyhy... nic nie muszę, wszystko MOGĘ
+123759108730591830561098365019356018795637, z tym że powiedzmy od 10:00 ;)
I w wymarzonym świecie nie ma hałasujących po nocach kundli, w aucie i sypialni jest klima, a stężenie popierdoleństwa w społeczeństwie spada wreszcie do jako-tako-akceptowalnego poziomu :devil:
Wy to macie wymagania...
6:20 - nie muszę wstawać.
7:00 - wciąż nie muszę wstawać
8:00 - a może jednak wstać?
8:45 - ok, WSTAJĘ.
9:00 do pójścia spać - hyhyhy... nic nie muszę, wszystko MOGĘ :D
Wy to macie wymagania...
6:20 - nie muszę wstawać.
7:00 - wciąż nie muszę wstawać
8:00 - a może jednak wstać?
8:45 - ok, WSTAJĘ.
9:00 do pójścia spać - hyhyhy... nic nie muszę, wszystko MOGĘ :D
Tak wygląda mój każdy dzień, tylko że wstaję o 11-12 :D
świeże bułeczki, jajecznica, dżemik, kawa
coś na styl 2 girls, 1 cup? :D obrzydliwe ;)
Widzę że próbowałeś :>?Nie i szczerze mówiąc to nawet filmiku nie widziałem. Mi wystarczy, że wiem o co tam chodzi, wyobraźnia zrobiła resztę ;)
to tera ja:
11.00 - pobudka
11.30 - wstaję, wyglądam przez okno, na zewnątrz piękna pogoda i cudny widok
11.50 - kurier właśnie przywiózł moje nowe wiosło z Custom Shopu
12.15 - śniadanko na tarasie mojego 150-metrowego apartamentu (świeże bułeczki, jajecznica, dżemik, kawa)
12.45 - testuję wiosło, dzwonię do technicznego żeby przygotował je na dzisiejszy koncert
13.00 - wsiadam w samochód (powiedzmy nowy Lexus RX450h) i jadę niezakorkowanymi (sic!) ulicami na próbę kapeli
13.20 - docieram na miejsce, witam się z kumplami, gadamy, gramy, mam mnóstwo zajebistych pomysłów, palce śmigają mi po gryfie jak zaczarowane, jest zajebiście
16.00 - jadę do miasta na obiad (np. farfale z łososiem i tiramisu na deser)
17.00 - wracam do domu, wskakuję do wanny i relaksuję się przy dobrej muzie
18.00 - jadę taksówką do klubu, w którym gram dziś koncert (graty jadą busem, zabrali je techniczni)
19.00 - siedzę na backstage-u, piję piwko, gadam z ziomkami, relaks
20.30 - dzwoni do mnie Jimi Page i życzy udanego koncertu, umawiamy się na whisky w weekend
21.00 - wchodzę na scenę, gra mi się rewelacyjnie, jest genialnie
22.30 - schodzę ze sceny i śmigam na afterparty
23.00 - melanżyk, dobre alkohole, dobre towarzystwo, dobre żarcie
23.55 - na imprezę wpada David Gilmour, gadamy, popijamy, oglądamy moje 23 gitary (custom shopy, oldies itp.)
01.15 - przyjeżdżają Adriana Lima i Elisha Cuthbert
01.32 - seks
03.40 - wracam taksówką do domu
03.50 - kąpiel
04.10 - sen
:)
8.50 - sie budze sie
8.51 - to tylko zły sen
10.20 - się na serio budzę
10.30 - mocz oddany
10.40 - Grzegorz Miecugow z w chuj poważną miną oświadcza w tefałenie, że Benedykt XVI udławił się ością pstrąga i umarł. 2 miliardy chrześcijan rzuca się natychmiast z pomocą w budowaniu studni w krajach, gdzie muchy żerują na dziecięcych spojówkach. Odrzucam z obrzydzeniem bliny z kawiorem z siewrugi. Po namyśle zjadam je ze smakiem. Światowy episkopat udaje się bez skrupułów na wczasy do Tajlandii.
10.45 - z nieprzesadnym zadowoleniem obserwuję orędzie wszech-imama islamu, który przyznaje, że islam został wymyślony dla jaj i obcinanie głów było tylko dla zgrywy i odtąd muzułmanie będą dążyć wyłącznie do udoskonalenia kebaba. (Wystarczy dodać majeranek).
10.50 w radio JFKFC leci "Wonderful World" Armstronga, zaczynam się luzować.
11.00 Dzwoni Zorro, mówi, że nie jest przesadnie zadowolony z wiosła z Private Stocka PRS, mówię mu (jemu):
"No men, przecież, kurczę wiesz, że ten..." pierwszy raz przyznaje mi rację.
11.20 Zorro dzwoni drugi raz, bo ma w piździence impulsy, mówi że Gibson dał lepsze warunki, po drugie Tonny z Bleków go przekonał.
11.35 Dzwoni Quincy Jones. Nie odbieram. Mam go dosyć. Niech spierdala.
12.30 Lady Gaga zginęła w karambolu kolejowym. Donosi RMF. Zamawiam szampana.
13.00 Kończą się truskawki
13.06 Pretensje do kelnera.
13.07 Mówi, że on z kąd inąd. Wybaczam. Uśmiech.
13.20 Ludzie zaczynają kumać "o co cho?".
13.50 Wydawało mi się, że ludzie zaczynają kumać "o co cho?"
14.00 Chuj mnie to obchodzić zaczyna.
14.03 Oczywiście się mnie wydawało.
cd być może...
Skoro już dążymy naprawdę idealnego, to ruszając tropem Wróbla:
W wiadomościach/faktach/informacjach/panoramie/telesexpresieitp.:
- polityka - są same radosne wieści - Prezes J. zszedł na zawał bo kot go zdradził, Ojciec R. zszedł na cokolwiek byle skutecznie, a Pan Prezydent z panią Prezydentową już nie wyglądają jak mors z kaszalotem :D I koniec polityki w ogóle, teraz:
- gospodarka - mamy wzrost 15%, pensje rosną 2 razy szybciej, a inflacja ma zaparcie. Inwestują u nas Japończycy i Niemcy, budujemy wreszcie drogi a nie ścieżki, produkujemy auta a nie wozy gnojne i samoloty a nie latawce,
- sport - dojebaliśmy ruskim w hokeja, amerykanom w kosza, Kubica objechał wszystkich, a Polska Reprezentacja Piłkarska (BUHAHAHA) ma mistrz... nie, bez przesady z tą fikcją :D - wicemistrza świata :tak:
- a w ramach dążenia do pokoju na świecie wszyscy arabscy/żydowscy/południowoamerykańscy/czarni/żółci/zieloni bojówkarze albo 1) łapią karabiny za lufy i kolbami orają ziemię, albo 2) wystrzelają się co do jednego. Wszyscy bez wyjątku + wszyscy którzy ich znali + wszyscy którym przyszłoby do łbów robić to samo. W sumie w punktu widzenia przeludnienia i problemu głodu drugie wyjście jest dużo rozsądniejsze - IKONKA WYJĄTKOWO WREDNEGO UŚMIECHU :D
A na koniec dnia w lotto padają Twoje numery, wygrywasz 9348519086230591860 5610579172360517652 3USD i do końca życia możesz bez żadnych konsekwencji podkładać świnie, wszystkim którzy an to zasłużyli + tym którzy po prostu cię wkurwiają :P
wuju. starzejesz się :P czas Ci iść prolongatę opłacić i nagrobek wybrać :D
11.00 - pobudkaNastępnego dnia też zaspałeś do pracy. Tym razem szef ma dość i Cię zwalnia.
11.30 - wstaję, wyglądam przez okno, na zewnątrz piękna pogoda i cudny widokDziś też Czernobyl nie wybuchnął.
11.50 - kurier właśnie przywiózł moje nowe wiosło z Custom ShopuFirma kurierska przeprasza za pomyłki, ale musisz zwrócić wiosło i zapłacić 1325246357456345 za te trzy ryski z tyłu główki.
12.15 - śniadanko na tarasie mojego 150-metrowego apartamentu (świeże bułeczki, jajecznica, dżemik, kawa)Kumpel dzwoni z wczasów, żebyś nie zapomniał podlać kwiatków i nakarmić kota.
[...]Do drzwi puka policja i pyta, co robiłeś wczoraj w okolicach 13 i czy nie wiesz nic o zniknięciu auta sąsiada twojego kumpla, który jest na wczasach.
13.00 - wsiadam w samochód (powiedzmy nowy Lexus RX450h) i jadę niezakorkowanymi (sic!) ulicami na próbę kapeli
13.20 - docieram na miejsce, witam się z kumplami, gadamy, gramy, mam mnóstwo zajebistych pomysłów, palce śmigają mi po gryfie jak zaczarowane, jest zajebiścieKumple nie odpowiadają na telefony...
16.00 - jadę do miasta na obiad (np. farfale z łososiem i tiramisu na deser)Restauracja dzwoni z przypomnieniem o nieuregulowanym rachunku na 1221352456234123 i uprzejmie informuje, że za niedawanie napiwków zostałeś wpisany na czarną listę klientów.
17.00 - wracam do domu, wskakuję do wanny i relaksuję się przy dobrej muzieStwierdzasz, że Meta jednak skończyła się na Kilemoool.
18.00 - jadę taksówką do klubu, w którym gram dziś koncert (graty jadą busem, zabrali je techniczni)Zwalniają Cię także z drugiej pracy (w której jesteś technicznym), bo nie dowiozłeś sprzętu na koncert pracodawcy.
19.00 - siedzę na backstage-u, piję piwko, gadam z ziomkami, relaks...znów nie odbiera żaden z kumpli...
20.30 - dzwoni do mnie Jimi Page i życzy udanego koncertu, umawiamy się na whisky w weekend...Jimi też nie odbiera, ale jego sekretarka zadzwoniła, żeby odwołać whisky w weekend...
21.00 - wchodzę na scenę, gra mi się rewelacyjnie, jest genialnie...ktoś życzliwy pokazuje Ci notkę w prasie, gdzie krytycy zjechali Cię po całości, nie zostawiając suchej nitki, a pozostali bendmejci zapowiadają rozpad zespołu / koniec kariery.
[...]Monopol znów zamknięty.
23.00 - melanżyk, dobre alkohole, dobre towarzystwo, dobre żarcie
23.55 - na imprezę wpada David Gilmour, gadamy, popijamy, oglądamy moje 23 gitary (custom shopy, oldies itp.)Uświadamiasz sobie że...
[...]...seks z Gilmourem nie był takim fajnym pomysłem. Postanawiasz więcej nie pić.
01.32 - seks
[...]Postanawiasz skończyć z białym proszkiem na dobranoc.
04.10 - sen
:):)