No ok. Ogółem - projekt zacny, robi to jeden gość siedzący gdzieś w Argentynie. Poleciał trochę etnicznie - utrzymane w klimacie jakichś starożytnych cywilizacji z Sardynii, no nie wiem, nie jestem historykiem to się nie wypowiem. Dla mnie robi robotę.
Już samo intro, długie jak przyrodzenie właściciela Trabanta, tworzy atmosferę tak gęstą, że możnaby ją kroić nożem. I kiedy wchodzi gitara, już zdecydowanie mhroczna i zua, dalej czuć w tym jakąś melodykę i nieprzypadkowość.
A potem coś się odjaniepawla, wraz w wokalem pojawia się furia, wszystko przyspiesza i staje się na pozór chaotyczne tak jak nawałnica perkusji. Na tym etapie z lekkiego odurzenia intrem przechodzimy w totalny trans, nie przerwany aż do końca albumu.
Każdy numer ma swój osobisty mikroklimat, który świetnie się wpasowuje w całość konsekwentnie opowiadając historię.
Nie będę zanudzał dalszymi szczegółami - recenzję znajdziecie TU. (http://www.nocleansinging.com/2015/04/30/downfall-of-nur-umbras-de-barbagia/)
Ja od siebie powiem tyle, że tak mi się spodobało, że kupiłem to coś w formacie cyfrowym, co mi się rzadko zdarza, i zajawkę mam tak nieziemską, że chcę od tej pory grać tylko takie rzeczy.