Tak się jakoś stało, że został mi jeden wzmacniacz. Fajny, ale jeden. Co za beznadziejna cecha, prawda? Nie zostawiam go na salce, bo ziomy z drugiej kapeli zaraz będą mi kręcić gałeczkami i w ogóle, i rozumiecie. Paki za to są dwie, bo inakszy się nie da.
Przyznam, że wobec powyższego często zdarza mi się jechać na salkę z mikro zestawem awaryjnym, na który składa się AMT B2 preamp, Zoom CDR cośtam i końcówka mocy EHX Magnum 44. Można spokojnie grać bez ciężkiego skrętu kiszki słuchowej, ale miałem Was zapytać, czy da się lepiej i jakie kostki warto sprawdzić.
Mooer zrobił właśnie mikro preampy popularnych wzmaków. Mają ciekawy ficzer - są dwukanałowe; mało tego, ustawienia kanału A da się zapamiętać i nie psują się one po wdepnięciu kanału B! Fajowe.
Na pewno to ogram. Coś jeszcze Wam przychodzi do głowy? Jakiś inny fajny preamp w kostce? Może być ewentualnie preamp jednokanałowy, przed który można wpiąć kwadratowosoniczny zgłaśniaczo-ubrudzacz.
Dzięki z góry za pomysły.
Tytuł: Odp: Kieszeniowy rig awaryjny :)
Wiadomość wysłana przez: Mat w 12 Lut, 2017, 15:04:36
Jakas tam opcja, ale tylko dla posiadaczy iPhone/iPad/iPod (i chyba jakiegos Samsunga) jest Guitar Rig/BIAS. Mozna sie wpiac w PA albo w koncowke mocy. Interface zajmuje malo miejsca i daje to nawet rade.
U mnie leci na wiejskie potańcówki prosto w przody. Nie ma zdrady. Jak mi rivera zejdzie to chyba kupię jeszcze jednego(RK myślę) sobie do domciu lub jako główny rig :)