Jasne, mieć cel dążyć do jego, być świadomym co do jego może przybliżyć itp. itd ale oddziaływanie naszych pragnień na wszechświat już nie jest na mój mózg.
Jasne, mieć cel dążyć do jego, być świadomym co do jego może przybliżyć itp. itd ale oddziaływanie naszych pragnień na wszechświat już nie jest na mój mózg.
A mi się to kurde sprawdza jakoś! Wszystko w moim życiu dąży do równowagi, za dobro mam odpłacane dobrem, za zło mam odpłacane złem.... A gdy czegoś mocno pragnę i wierze z całych sił, że będę to miał - w 100% przypadków to potem mam. Niezależnie, czy to dzien jutrzejszy czy za rok. ;)
Oczywiście to kwestia interpretacji. Może po prostu jestem takim upartym sukinkotem i zawsze dążę do wyznaczonego przez siebie celu. ;) Ale nie jestem kimś twardo stąpającym po ziemi, lubię filozofować i myśleć. Inaczej miałbym bardzo smutne i szare życie, jak ludzie w polibudzie. :D
Co do ludzi na polibudzie i ich smutnego życia - ja mam nadzieję, że mnie to nie spotka idąc na energetykę :D
Lol, nope.
Co do ludzi na polibudzie i ich smutnego życia - ja mam nadzieję, że mnie to nie spotka idąc na energetykę :D
Lol, nope.
Co do ludzi na polibudzie i ich smutnego życia - ja mam nadzieję, że mnie to nie spotka idąc na energetykę :D
Na polibudę nie idzie się po to, żeby mieć fajne życie. Idzie się tam po to, żeby mieć fajne życie po niej ;)
Najpierw to trzeba uwierzyć w siebie - potem się motywować.
Potem trzeba pozytywnie myśleć i DZIAŁAĆ. Bez tego ostatniego kroku nie ma mowy o czymkolwiek.Lol, nope.
Co do ludzi na polibudzie i ich smutnego życia - ja mam nadzieję, że mnie to nie spotka idąc na energetykę :D
Na polibudę nie idzie się po to, żeby mieć fajne życie. Idzie się tam po to, żeby mieć fajne życie po niej ;)
Zależy jak się interpretuje wyrażenie "fajne życie po niej". ;) Zapierdalanie w fabryce lub w jakimś zakładzie to imo nie jest fajne życie...Dude, jakiej znowu fabryce? :D
Zależy jak się interpretuje wyrażenie "fajne życie po niej". ;) Zapierdalanie w fabryce lub w jakimś zakładzie to imo nie jest fajne życie...Dude, jakiej znowu fabryce? :D
Moich lat na Polibudzie (której jeszcze nie skończyłem, ale co tam ;) ) nie wspominam jako "smutne". To są trudne i bardzo czasochłonne studia, ale wiedziałem, na co się piszę i teraz to procentuje. Nie muszę się zastanawiać, tak jak moi rówieśnicy absolwenci UW, co ja będę w życiu robił. Mam zawód, który lubię. Na dodatek nie zarabiam źle. Po polibudzie na serio ma się fajne życie.
BTW jeden z moich przyjaciół wierzył (i chyba nawet jeszcze wierzy) w Sekret. Dość powiedzieć, że od prawie dwóch lat jest bezrobotny i jakoś nie widać, żeby to miało się w najbliższym czasie zmienić. ;)
Zależy jak się interpretuje wyrażenie "fajne życie po niej". ;) Zapierdalanie w fabryce lub w jakimś zakładzie to imo nie jest fajne życie...
Dobro powraca, zło niestety też i tu zgadzam sie z Az mam to samo bo tak to działa prawdopodobnie od wieków lub od poczatku. A co do tych mówców to przypomniały nmi sie czasy Amway :facepalm: byłem na takim spędzie euforii z powodu braku wszystkiego . Jak sami nie potrafimy sie zmotywować do systematycznego działania w danym kierunku to zaden film ani piekna mowa nam w tym nie pomogą i tak jak Az gdy mam jasny cel to zazwyczaj udaje sie go osiągnąć czy to za rok czy za pięć. Nie wolno jednak dążyc za wszelką cene do celu czeba dać temu czas i wyluzować. Kurde to panowie działa.
Co do pensji - trzeba też brać pod uwagę, że każdy ma inne potrzeby materialne i dla jednego 1000zł to będzie za dużo a dla drugiego 5000zł to będzie za mało. Kwestia podejścia. ;)Wszystko się zgadza, ale trzeba osiągnąć pewien pułap, żeby dało się w miarę normalnie żyć.
1. Jaką rodzinę i jakich gówniarzy? Men, póki co to jest horror myśleć w takim młodym wieku o takich rzeczach. :DPewnie, że horror ;) ale większym horrorem DLA MNIE jest hipotetyczna sytuacja, w której jako hipotetyczna głowa rodziny przynoszę do domu jakieś hipotetyczne grosze i nie stać mnie, aby sfinansować hipotetycznie ambitnym gówniarzom możliwość rozwoju ;)
Dzieciak: tato!tato!, ja chcę grać na skrzypcach.
Ja: spierdalaj, jadłeś w tym tygodniu szynkę.
No ja to doskonale rozumiem. ;) Tylko, że ja problemu z pieniędzmi nie mam, pomimo, iż polibudy nie kończyłem...A ja niby skończyłem? ;f
strange thing :D
Zgadzam się. Polibuda nie gwarantuje niczego tak naprawdę. Ale zaraz dojdziemy do wniosków, że nic do niczego nie prowadzi... :D :D :D Poza życiem, które prowadzi do śmierci. :DZgadzam się. Po tym podsumowaniu chyba wszyscy możemy jednogłośnie uznać, że jeśli chodzi o motywację to:
Sevensting - tu nawet motywacja doprowadzi Cię do płaczu.
Wy przynajmniej macie jakąś motywację, a ja nie mam zielonego pojęcia co chce robić w życiu :(Zostań gitarzystą! :headbang: