Forum Sevenstring.pl
Muzyka => Muzyka => Wątek zaczęty przez: lopatron w 16 Sie, 2012, 00:54:49
-
No Panowie!
Jak wam się podoba świeżutki Autotheism ?
Dawno nie słyszałem takiego krążka w którym nie było rzeczy która by mi się nie podobała :D
-
Kolejny konkretny wypust 2012
-
sporo patentów dość mocno "inspirowanych" jeśli można to jeszcze tak nazwać, niektórze po prosut powiedzieliby, że przerżnięte. nadal imho rewelka, świetnie brzmi całość choć jest dużo lżejsza od akeldemy czy planetary.
tak czy owak nie zgodzę się z gadaniem o rewolucyjności tego albumu (co też już zewsząd zaczynam słyszeć).
chwilami też mam wrażenie, że zbyt mocno próbują być progresywni.
aha i pachnie Opethem dość ostro momentami.
-
kilka dni temu przesłuchałem i płyta mnie rozjebała :D
Spodobała mi się od pierwszego wałka co się rzadko zdarza.
Tak samo jak to, że jak odpalę pierwszy wałek to płytka idzie do końca, a jak się skończy to mam jeszcze spory niedosyt.
Miałem tak ostatnio tylko z Vildhjartą i to już jakiś czas temu.
Pierwszy riff "Ten Billion Years" jest MEGA :D (nie wspominając już o riffie otwierającym krążek :D )
-
Weszło :)
-
Dla mnie również album jest wyśmienity. Jednak duża różnorodność która m.in. stanowi o jego sile może z drugiej strony być słabą stroną płyty. Czas trwania to 40 minut ale ile jest tutaj ciężaru?...nie liczę zbyt dokładnie ale szacowałbym na jakieś 25 minut. Czytałem opinie, które po części podzielam, że Keene zaczyna z The Faceless robić trochę taki swój solowy projekt. Zweryfikuje to chyba następna płyta. Podkreślę jeszcze raz, że płyta mi się bardzo podoba, ale jeśli będę chciał posłuchać czegoś żeby sobie podnieść poziom adrenaliny to ten album raczej ominę, bo już próbowałem i jak już się zrobi ciężko to jest dobrze, ale ekipa nie utrzymuje wysokiego tempa zbyt długo i często robi przystanek na oddech.
Solówki za to jeszcze smaczniejsze niż na poprzedniej płycie, która i tak postawiła poprzeczkę strasznie wysoko. Uważam, że naprawdę, naprawdę, naprawdę brylują!
ps. nie denerwują Was te melodyjki rodem z cyrku/wesołego miasteczka? :P
-
właśnie te melodyjki imo są całkiem zacne, choć z pozoru nie pasują kompletnie do takiego grania. co do solowego projektu Keene'a - zgadzam się, na to wygląda, że The Faceless w tej chwili to jego plac zabaw - patrz również po takiej zmianie składu, to o czymś świadczy. żąglerka jak w vaderze ;) pan generał i żołnierze
-
nie słuchałem nigdy wcześniej the faceless a z ciekawości przesłuchałem tą płytę bo poleciło mi ją kilka osób i muszę przyznać że fajnie się tego słucha. Dużo opetha słyszę w niektórych riffach. Kolejna fajna płyta
(https://forum.sevenstring.pl/proxy.php?request=http%3A%2F%2Fgifsoup.com%2Fview2%2F4100320%2Fmusic-cds-o.gif&hash=9548d5bd05637639bd9a82a818ce8900e7afe76b)
-
inspiracje opethem są chyba na każdej płaszczyźnie, ten nowy wokalista momentami ma growl nieco podjeżdżający akerfeldtem.. w sumie może to i dobrze patrząc na to jak lekko zaczyna grać teraz opeth - będzie jakiś substytut.
-
Jednak Planetary Duality wciąż na 1szym miejscu, oczywiście to subiektywne odczucie. Chyba czegoś innego spodziewałem się po Autotheism, tzn. takiego surowego sonicznego wpierdolu jak na "Akeldama" czy "Napletary Duality". Najnowsza płyta wydaje sie przynajmniej dość spójna. Ogólnie to szakunec dla Mike Keene'a, gość ma 26lat, muzyczny łeb na karku, 3 płyty na koncie i dobrze prognozuje na przyszłość.
-
Kompletnie nie wchodzi mi nowy Faceless, chociaż bardzo bym chciał, bo cierpliwie czekałem na ten album i byłem nastawiony na coś, co zryje mi beret tak, jak zrobiło to Planetary Duality. Tu już nie ma zapierdalania, jak dziki odyniec, jak za czasów Akaldemy, może i dobrze, ale te klawisze, te melodie, wokale kompletnie mi się nie podobają. Czerpią dużo z Opeth, szkoda tylko, że z Heritage.